OCHOCKA ATELIER – Kunszt, tradycja i sztuka

Do Ochocka Atelier w Śremie docieramy w zimne, wtorkowe przedpołudnie. Dziewczyny dopiero wczoraj skończyły dwudniową sesję zdjęciową, promującą przyszły sezon. Nie przeszkadza im to jednak powitać nas szerokimi uśmiechami, ciepło i przyjaźnie. Od wejścia już wiem, dlaczego przyszłe Panny Młode tak chętnie odwiedzają to miejsce. 

Katarzyna Zych: Jak wygląda praca w Ochocka Atelier?

Anna Ochocka: Przede wszystkim działamy inaczej niż salon ślubny czy butik, które oferują sprzedaż sukienek sprowadzanych od producenta. Kiedy Panna Młoda zamawia u nas suknię, cały proces odbywa się na miejscu. My zamawiamy tkaniny i dodatki. Tu na miejscu suknie są krojone, szyte. Działamy właściwie jak manufaktura, typowe atelier krawieckie. Tak jak kiedyś, gdy chodziło się do własnej krawcowej. 

Olga Ochocka: Zawsze pytamy dziewczyn czy kiedykolwiek szyły sobie coś na miarę i często jednak dostajemy odpowiedź przeczącą. Wtedy tłumaczymy cały proces. Musimy wszystko dokładnie zaplanować, bo oprócz szycia sukien ślubnych, pracujemy równocześnie nad nową kolekcją, która swoją premierę ma zawsze jesienią. 

AO: Cały proces tłumaczymy dlatego, ponieważ wiele dziewczyn nie zdaje sobie sprawy z tego, że suknia podczas przymiarek wygląda inaczej niż na samym końcu. 

OO: Na dodatek jesteśmy przyzwyczajone, że idziemy do sklepu, przymierzamy i kupujemy. Dlatego swoje tłumaczymy i uspokajamy. Wyzwanie jest wtedy, gdy przychodzi klientka, która ma nietypową sylwetkę.

KZ: Dlaczego wyzwanie?

AO: Bo wtedy taka osoba musi nam zaufać od początku, nie ma możliwości przymierzenia sukni
w swoim rozmiarze, powiedzmy, że ma np. bardzo duży biust. Z tym wiąże się też inna rzecz. Często dziewczyny pytają nas dlaczego suknie są dostępne np. do 40 rozmiaru. Wynika to z konstrukcji
i sposobu szycia. Rozmiarówkę 34, 36, 38, 40 szyje się z jednych form konstrukcyjnych, na zasadzie stopniowania. Z jednego rysunku robi się cztery rozmiary. Natomiast rozmiar 42 trzeba przygotować na nowo. A przy takich rozmiarach nie ma standardu, są różne dysproporcje sylwetki, dlatego trudno przygotować jedną suknię w większym rozmiarze, która na wiele osób będzie pasować. 

OO: My zawsze jednak mamy kilka modeli większych, żeby można było coś przymierzyć, pokazać. 

KZ: To jakie będą Wasze suknie w przyszłym sezonie? 

AO: Na pewno będą miały charakterystyczne rękawy. Są elementem, które od kilku sezonów lubimy. 

OO: Ja myślę, że modne będą także trendy, które już były, w modzie przecież wszystko wraca. Przede wszystkim lata 70. i 80., kroje, falbany, cekiny. Ale my nie zawsze patrzymy na trendy, chociaż może inaczej… wybieramy z nich to, co nam się najbardziej podoba. Cenimy na przykład minimalizm, który przewija się tak naprawdę w każdej naszej kolekcji. Jest ponadczasowy. Do tworzenia inspiruje nas wszystko, wyjazdy, muzyka, film, jedzenie… wszystko! Śledzimy przecież nie tylko trendy ślubne!

AO: Właśnie chciałam do tego nawiązać! Często jest tak, że wysyłam Oli zdjęcie, na które odpisuje mi, że sama właśnie chciała mi je wysłać. Albo dzwoni do mnie z jakimś pomysłem, a ja na to, że właśnie coś podobnego narysowałam (śmiech). To jest fajne, że pewne rzeczy widzimy w ten sam sposób.

AO: Na pewno naszą największą i od lat niezmienną inspiracją jest polskie rzemiosło, polska sztuka i polscy twórcy.

OO: Tak! Jesteśmy polską marką, która wspiera innych polskich twórców, zapraszając ich na przykład do współpracy w sesji wizerunkowej. Tegoroczna sesja też odbyła się w starym, polskim dworku, miałyśmy nawet rzeźbę, którą zrobiła dziewczyna ucząca się w liceum plastycznym w Poznaniu. Biżuteria – także polska. 

KZ: Jaka jest więc najlepsza rzecz w tworzeniu sukien ślubnych?

AO: Współpraca z klientkami. I to, że tworzymy coś, co jest zgodne z nami, to jest dla nas coś fundamentalnego.

 

Rozmowa:  Katarzyna Zych i Magda Jędrzejczak

Zdjęcia: Agata Grządzielska

 

OCHOCKA ATELIER
ul. KILIŃSKIEGO 26a/18
63-100 ŚREM
TEL. 601 929 563

WWW.OCHOCKA.PL